Historia

Zwiastunem powstania dzisiejszego 109 Szpitala Wojskowego w Szczecinie był rozkaz nr 8 drugiej armii WP z dnia 20 sierpnia 1944, powołujący jednostki armijne. Wymieniono tam między innymi Ruchomy Polowy Szpital Chirurgiczny nr 12. Jednak od wspomnianego rozkazu, do jego realizacji, musiało upłynąć prawie cztery miesiące, aby 9 grudnia ukazał się pierwszy rozkaz nowozorganizowanego szpitala. Jednodniowym komendantem szpitala został por. lek. Alfred Ganczarski. Jednak już od 10 grudnia obowiązki komendanta pełnił ppor. lek. Bronisław Rabinowicz, zatwierdzony na to stanowisko 19 grudnia 1944. Okoliczności powstania szpitala najlepiej ilustruje tekst napisany przez niego już w Szczecinie, w pierwszą rocznicę tego wydarzenia: „12 Ruchomy Szpital Chirurgiczny ujrzał swe światło dzienne w Czemiernikach, powiat Lubartów, w gospodarstwie Polowego Punktu Ewakuacyjnego nr 3, w drugiej armii Wojska Polskiego. Zdarzenie to dla tutejszej jednostki historyczne, wyglądało następująco: dnia 9 grudnia 1944, od samego rana, zaczęło się gorączkowe, a przy tym wielce bezradne, pobieranie i pakowanie majątku szpitalnego składającego się z 10 par noszy, żywności dla dwudziestu osób na 5 dni, jednej zapasowej zmiany bielizny, nieco bielizny pościelowej i koców oraz znamion samodzielności jednostki – czterech pieczęci. Żołnierze, w ilości dziesięciu, pod dowództwem kaprawa Roli Czesława, wymaszerowali rano uzbrojeni w jeden karabin do miejsca pierwszego postoju szpitala. Oficerowie (wraz z komendantem sześciu) i trzy sanitariuszki, wraz z całym dobytkiem, załadowali się do połowy samochodu Studebaker (druga połowę zajął szpital nr 11). Całość udała się do Milanowa, powiat Radzyń”.

W Milanowie uzupełniono kadrę szpitala, choć uzupełnienie to pozostawiało wiele do życzenia. Zwłaszcza kadry pielęgniarskie rekrutowały się z dziewcząt, których dobre chęci musiały zastępować niedostatek wiedzy, zdobytej na dwumiesięcznym kursie w szpitalu lubelskim. Aby jednak kadra szpitala mogła spełnić swe zadanie zaczęto zgrywać personel pod względem medycznym i wojskowym, na zorganizowanych w tym celu szkoleniach i ćwiczeniach, w nowym miejscu postoju w Kąkolewnicy.

Chrzest bojowy miał miejsce w kolejnym miejscu rozwinięcia jednostki, w Kocku. Zadaniem szpitala był udział w zabezpieczeniu marszu armii z Warszawy do Bydgoszczy. Straty bojowe, a tym samym i napływ rannych z tej operacji nie był duzy. Ogółem przyjęto do szpitala stu rannych, z czego 45 przekazano do 62 Szpitala Ewakuacyjnego w Lublinie. W okresie od 6 do 23 lutego szpital rozwinięty był w Kutnie. W tym czasie toczyły się krwawe walki o Wał Pomorski, jednak ranni z tych walk do szpitala nie docierali. Mimo to pracy nie brakowało. Ciężkie warunki atmosferyczne, sroga zima i trudne warunki bytowe żołnierzy sprawiły, że trafiali tu głównie chorzy i odmrożeni. W jednym tylko dniu 16 lutego – aż 124. Ogólna liczba przyjętych przez cały okres – 191, nie przekraczała możliwości szpitala, który rozwinął 130 łóżek chirurgicznych i 70 wewnętrznych. Od 23 lutego rozpoczęła się ewakuacja rannych i chorych do szpitali frontowych, a szpital skierowano transportem kolejowym do Choszczna. Translokacja szpitala trwała od 9 do 17 marca, jednak po przybyciu na miejsce okazało się, ze wobec zniszczenia miasta, nie ma odpowiedniego miejsca do jego rozwinięcia. Ostatecznie szpital został przeznaczony do zabezpieczenia, wstępującej do walki w składzie 1 Frontu Ukraińskiego, 2 armii WP. Przez Oleśnicę i Trzebnicę dotarł 17 kwietnia do Ruszowa, gdzie rozwinął się w składzie bazy szpitalnej armii, jako szpital specjalizowany dla rannych w głowę i kręgosłup, klatkę piersiową i jamę brzuszną, a więc grupy najciężej rannych. W tym czasie trwała już rozpoczęta 16 kwietnia, ofensywa. Jeszcze przed rozpoczęciem operacji została dokonana zmiana na stanowisku komendanta szpitala. Został nim mjr lek. Michał Szaban, dowódcza batalionu sanitarnego 7 dywizji piechoty, a dotychczasowy komendant ppor. lek. B. Rabinowicz, został przeniesiony do 29 Szpitala dla Lekko Rannych.

I znów warto posłużyć się wspomnieniem z tego okresu. Jedynym, jakie zachowało się, a będącym fragmentem jednodniówki, wydanej w pierwszą rocznicę utworzenia szpitala: „Otóż i ta Rauscha! Sama nazwa stawia mi przed oczyma szereg budynków fabrycznych i grupę szaro-białych namiotów. Wśród tego krząta się tysiące osób. Każdy dąży w swoją stronę, każdy nie ma czasu. Tylko huk motorów jest monotonny, zlewa się z jękiem chorych i błaganiem konających, otaczając szpital jakąś grozą. Odrapane, zakurzone sale, pod rękami sióstr i sanitariuszy nieustannie pracujących, poczynają przywdziewać nową szatę i tulić w swych ramionach setki piętrzących się łóżek, na których położą się za chwilę nowi chorzy… Już trzecia doba bez odrobiny sny – bez normalnego jedzenia. I pomimo to brak czasu. Chciałoby się podzielić na tysiące, by wystarczyć na wszystkie posterunki: opatrunki… obsługa… podanie nawet ostatniej szklanki wody…, wszystko wymaga rąk, których tak bardzo brak.”

Łącznie w dniach od 17 kwietnia do 8 maja szpital przyjął na leczenie, wg. Zachowanej ewidencji, 1402 rannych żołnierzy, co stanowiło 12,5 % ogólnej liczby rannychy, leczonych w szpitalach 2 armii SP. Faktycznie było ich znacznie więcej, bowiem ewidencja nie była najważniejszą rzeczą jaką chciał zajmować się personel. kW dwustułóżkowym szpitalu, w dniu 20 kwietnia było już 408 rannych, 23-go – 613, 28-go – 177, a 1 maja 803. Inne statystki, wyliczając także chorych i kontuzjowanych, obliczają łączną liczbę pacjentów, na 1557, ale i ta liczba nie jest pełna. Natomiast znacznie zaniżona jest liczba 1197 rannych, podawana przez Płońskiego. Kiedy w maju, na skutek zmniejszenia napływu rannych i ewakuacji, obłożenie szpitali zbliżyło się do odpowiadającego etatowej liczbie łóżek, jedynie szpital nr 12 nadal tę liczbę przekraczał. Wynikało to z charakteru leczonych tam urazów, niepozwalającego na szybką ewakuację.
Nic dziwnego, że szpital nie mógł zabezpieczyć wszystkich rannych własnymi siłami. Zostało, więc skierowane doń wzmocnienie w ORMU (Oddziału Rezerw Medycznego Uzupełnienia), dzięki czemu zorganizowano „oddziały dla chorych specjalistycznych: laryngologicznych, okulistycznych, szczękowych, czaszkowych i neurochirurgicznych. Każdy z tych oddziałów miał własną salę opatrunkową i operacyjną i tworzył specjalistyczny pion leczniczy”. Między innymi w skład tego wzmocnienia wchodzili por. lek. Józef Soszczyn, por. lek. Zdzisław Jagielski, ppor. lek. Zenon Majewski, ppłk lek. Grzegorz Dąbrowski, mjr dr Mikołaj Prochorow i kpt. lek. Zbiegniew Turski, oraz ośmiu lekarzy o nieustalonych nazwiskach, którzy pracowali w szpitalu do czasu zakończenia działań wojennych i operacyjnego zabezpieczenia rannych. W Rauszy szpital pozostawał do połowy czerwca. Po wyewakuowaniu rannych, przybył 29 czerwca do nowego miejsca postoju w Stargardzie Szczecińskim, gdzie pozostał w stanie zwiniętym. Personel szpitala uczestniczył w akcji zbierania plonów zbóż na pobliskich polach. W końcu lipca nastąpiła kolejna zmiana na stanowisku komendanta szpitala. Został nim mjr sł. med. Eugeniusz Andrejew.
Tymczasem w Szczecinie ważyły się losy polskiej administracji. Stanowisko aliantó w tej sprawie nie było jednoznaczne. Próby organizowania administracji miasta, w tym służby zdrowia, zostały przerwane decyzją o opuszczeniu przez Polaków miasta. Ostatecznie, dopiero trzecia próba przejęcia miasta była skuteczna i od 5 lipca 1945 pozostało ono w obrębie państwa polskiego. Kolejne działania, mające na celu zorganizowanie służby zdrowia miasta, podejmował dr Zybmunt Jakubowski, a po nim dr Jerzy Tuz. Ten ostatni przybył do Szczecina 12 lipca i poszukując miejsca, gdzie mógłby mieszkać i pracować, trafił do kliniki ginekologiczno-położniczej zwanej Frauenklinik. Nowoczesny ten szpital został zbudowany w 1932 roku przez prof. Siegfrieda Stephana (prywatnego docenta w uniwersytecie w Greifswaldzie) i w stanie nienaruszonym przetrwał wojnę. Pozostał w nim także niemiecki personel pielęgniarski i była już jedna pielęgniarka Polka, czuwająca nad losem znajdujących się tam polskich chorych i rannych. Przypuszczalnie trafiła tam ona jeszcze przed 5 lipca, kiedy przejąć i uruchomić szpital próbował dr Smoliński. Już 13 lipca dr Tuz, będący doświadczonym chirurgiem, miał okazję wykorzystać swoje umiejętności. Po pomoc zgłosił się ksiądz, profesor teologii katolickiej uczelni, z pochodzenia Polak, u którego trzeba było natychmiast wykonać zabieg operacyjny z powodu uwięzgniętej przepukliny. Przebieg operacji tak opisuje operator: „Nie znałem umiejętności siostry operacyjnej, ani ona moich, ale operować było trzeba. Z niepokojem obserwowałem przygotowania. Nadziędzi chirurgicznych było dość, nici również. Blizna operacyjna wyjałowiona. Test jałowości w porządku. Widząc jak pielęgniarka fachowo myje ręce, nabrałem do niej zaufania. Po niecałej godzinie od przyjęcia chorego, zaczęła się operacja. Na sali operacyjnej były cztery osoby. Chory, pielęgniarka, salowa i ja. Operację zapoczątkowało pytanie Niemki: Localanesthesie? (czy znieczulenie miejscowe?) Natürlich (naturalnie) – odpowiedziałem. Innej możliwości nie było. I już było słychać tylko brzęk narzędzi. Ciszy nie zakłócał nawet szept modlitwy księdza. Operacja przebiegała gładko i sprawnie, az do następnego pytania – Silk oder Seide? (silk czy jedwab) – Jedwab -. I już do końca operacji panowała cisza. Również gładkie i bez powikłań było leczenie operacyjne.” Był to pierwszy zabieg operacyjny w polskim Szczecinie. Po kilku dniach do szpitala przybył niemiecki profesor, chirurg, który zabrał część instrumentarium i niemiecki personel pielęgniarski, do szpitala w Golęcinie, który znajdował się już poza obszarem polskiej administracji.
W szpitalu musiał być także jakiś polski personel, prócz doktora Tuza i wspomnianej już pielęgniarki, skoro w dniu, kiedy obiekt został przejęty przez szpital wojskowy znajdowało się tam 41 chorych i rannych, w tym 14 żołnierzy, bądź przedstawicieli innych służb mundurowych.

Przekazanie szpitala wojsku nastąpiło na podstawie decyzji prezydenta miasta, inż. Piotra Zaremby, który po konsultacji z dr. Tuzem uznał, że szpital dla potrzeb miasta zostanie rozwinięty w obiektach na Niemieckiej Górce (Unii Lubelskiej), bądź na Pomorzanach, w budynkach byłego szpitala miejskiego. Uznano, ze szpital, który zachował gotowość do pracy, najlepiej przekazać zorganizowanemu już zespołowi szpitalnemu, a takim był jedynie zespół szpitala wojskowego. 14 sierpnia 1945 roku 12 Chirurgiczny Polowy Szpital Ruchomy ma 200 łóżek wszedł w posiadanie nowoczesnego obiektu, który w okresie przedwojennym mieścił 165 łóżek położniczych i 65 ginekologicznych oraz szkołę położnych.

Symbolem dawnego przeznaczenia szpitala pozostał pomnik (niestety dziś już nieistniejący), przedstawiający niewiastę z dzieciątkiem. Miał być on wystawiony dla upamiętnienie żony profesora Stephana, która zmarła wkrótce po porodzie.

Objęcie szpitala z pełnym wyposażeniem pozwoliło komendantowi szpitala na przekazanie części dotychczas posiadanego sprzętu do organizującego się szpitala zakaźnego. Wspomina o tym dr Mikołaj Mucha, podając jednak błędnie, ze sprzęt ten pochodził ze szpitala radzieckiego. Zmylił go zapewne fakt, ze radziecki oficer, mjr Ewgenij Andrejew – przekazujący ten sprzęt, był komendantem polskiego szpitala.

Zgranie personelu, który wspólną pracę rozpoczął już przed kilkoma miesiącami oraz warunki, jakie stwarzał w pełni wyposażony i gotowy do pracy szpital, pozwoliłoby na podjęcie działania od pierwszego dnia. Toteż szpital wojskowy przez długi czas był jedynym, pełniącym nieustanny dyżur szpitalem, niosącym pomoc zarówno wojsku, jak i ludności cywilnej. Później część tej roli przejął Szpital Kolejowy, będący aż do 1947 roku jedynym szpitalem cywilnym w Szczecinie, posiadającym, podobnie jak szpital wojskowy, pełną obsadę dyżurną szpitala i ambulatorium.

6 września 1945 ukazał się rozkaz Naczelnego Dowództwa WP o przeformowaniu 12 Polowego Szpitala Chirurgicznego w Szpital Garnizonowy w Szczecinie. W grudniu tegoż roku szpital przeszedł ostatecznie na etat pokojowy.


60-lecie Szpitala

Dnia 9 grudnia 2004 roku minęła 60-ta rocznica działalności 109 Szpitala Wojskowego w Szczecinie.

Zdjęcia z obchodów 60 rocznicy:

[nggallery id=1]